,
Od kilku lat Adwent jest dla mnie szczególnym czasem. Kiedyś nie umiałam go docenić... Bardzo dużo jest w tym czasie „przeszkadzajek” i błyskotek, które odciągają od rzeczywistego sensu tego radosnego oczekiwania. No właśnie... oczekiwania.
Uczestniczyłam kiedyś w pogrzebie, który odbywał się właśnie w Adwencie. Kapłan, który mówił kazanie powiedział wtedy jedno zdanie, które na długo zapadło mi w serce, zwłaszcza w kontekście trwającego już wówczas kilka dni Adwentu: „On już nie musi czekać. To my czekamy”.
To czekanie kojarzy mi się z tęsknotą. Za kimś lub do czegoś... Noszę przy sobie obrazek, na którym, po kilku zdaniach dziękczynienia, napisane jest: „Spraw, bym już zawsze tęsknił za Tobą”.
Dla mnie te dwa zdania przeplatają się w niezwykły kształt serca, które czeka i tęskni. Które kocha.
Czy czas duchowego przygotowania i radosnego oczekiwania na Boże Narodzenie, to również tęsknota za Bożym Narodzeniem... w nas? Czy to oczekiwanie kończy się 25 grudnia? A może tak naprawdę całe nasze życie powinno być... Adwentem?
ws